środa, 2 października 2019

„W pewną deszczową noc znowu zawędrowałem pod twój dom”





























Szedłem dziś znowu w deszczu
Tak samo, jak dawno temu
Bardzo dawno, że aż nie pamiętam
Wtedy lubiłem moknąć
Rozrywałem na strzępy przestrzeń
Uwijałem się pomiędzy strugami
Beznadziejnie przemoknięty
Do przodu, do przodu
Mając naście oczekiwań
I naście tęsknot

Dawno nie byłem w tym mieście
Teraz ciemność oblepiała domy
Kiedyś każdego dnia, wieczora
Na trzepaku śpiewaliśmy
A raczej fałszowaliśmy „Wspomnienia”
Pana Leonarda Cohena
Gitara w ręku Kołka to była
Osiedlowa orkiestra
„Ale czy pokażesz mi swe nagie ciało?”

Nie wiem nawet kiedy po latach
Odnalazłem to miejsce w mroku
Pod ciężarnymi chmurami
A właściwie tylko rejon
Bo wszystko się zmieniło
Bo twoja twarz, tak, ona ciągle
Jest we mnie, teraz jest maską
Pod którą ukryte jest twoje wspomnienie
I stałem pod twoim blokiem
Po 35 latach w strugach pamięci
Poszarpanych przez wiry
I pamiętałem coś jeszcze
I wiele już zapomniałem

Mieszkałaś u mnie przez tydzień
Dziś nie rozumiem tego, nie rozumiem
Jak to było możliwe, że nikt cię nie szukał
Przez tydzień upajaliśmy się sobą
Poznawaliśmy nasze naście tajemnic
I naście pokus, raz tylko odwiedziliśmy
Twoja koleżankę, z tego spotkania pamiętam tylko
Winyl Młynarskiego, prawie nic więcej
Ale pamiętam nasze dotyki, poszukiwania
Przeszukiwania, odnajdywanie
Pamiętam nagie piękno tych chwil
Palce, dłonie, wczesne odkrycia
Jasne włosy, uśmiechy, usta
Które nie mogły bez siebie żyć

Teraz stoję w ulewie mroku i deszczu
Pod domem, do którego cię odprowadziłem
Na zawsze, na wieczne zapomniane poszukiwanie
Tego, co sam wypuściłem z ręki 35 lat temu
Widziałem twe nagie ciało i widzę je ciągle
Ty jesteś Sylwia, która mieszkała u mnie siedem dni
Która siedem razy pokazywała mi nieskończoność
I meandryczność, zawsze nową u każdej kobiety i inną
Ciebie pamiętam, ciebie wspominam, ciebie wskrzeszam ja
Abraham z dwiema córkami ukryty pod swoją maską
Mądry i głupi po tych wszystkich zimach; po kolei
Zamarzały w nich obrazy, i sekwencje, i mgnienia
Sam nie wiem, czego chciałem stojąc przed klatką
Chciałem poszukać naiwnie twego nazwiska
Jak gdyby można było bezkarnie sięgnąć wstecz
Ale domofon oferował tylko wybór cyfr
Nawet ulica miała już inną nazwę
Zawróciłem i poszedłem, zwaliłem się w śliską noc
Poruszony tym nagłym przebłyskiem dawnych rzeczy
Dziwnych i niezrozumiałych dzisiaj
Do sedna, do rdzenia, do głębi

(2.X.2019)

2 komentarze:

  1. Beznadziejnie przemoknięty - jak dla mnie, zbędne wtrącenie.
    Pan Cohen - skąd i dlaczego taka forma wyróżnienia? Wspomnienie – to Niemen, Wspomnienia są Cohena :)
    Abraham z dwoma córkami  - z dwiema :)
    Jak na mój czytelniczy gust, deko przegadany, dobry wiersz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci za korygowanie moich błędów (z których istnienia zdaję sobie sprawę, ale nie wszystkie potrafię wyłapać). Pan Cohen koncertował w Polsce na początku lat 80-tych i był wtedy w naszym kraju w pewnych kręgach niesamowicie popularny, między innymi także dzięki Maciejowi Zembatemu, który spolszczał Cohena i nagrywając jego piosenki, popularyzował je. Oczywiście "Wspomnienia", a nie 'Wspomnienie", tylko, że w cudzysłowie, tak jak pisze się prawidłowo tytuły. ;) W każdym razie przywołany Cohen jest wątkiem autobiograficznym.
      Co do przegadania tego i poprzedniego skomentowanego przez Ciebie wiersza, to nie nauczyłem się jeszcze w pełni usuwać zbędnych słów, ale też uważam, że wiersz to nie jest regułka matematyczna i ma prawo sobie "popłynąć". Czytając wiersze mistrza Zagajewskiego, widzę w jego wierszach wiele wersów, których nie rozumiem, które zdają się być "nie na temat", ale pięknie brzmią. Wiele z nich to jak gdyby oddawanie atmosfery, czasu, miejsca, wrażenia i ja rozumiem ich funkcję, to nie jest na temat, ale tworzy tło i pięknie się czyta. W każdym razie ten wiersz pisał mi się sam, miałem w nim role skryby odnotowującego kolejne wersy. Zostawiłem go takim nieco kanciastym, ale autentycznym.

      Usuń

Proza i poezja

Nie uciekniesz przed wszystkim Musisz prasować, jeść, zmywać Pić światło księżyca, czytać słowa I chociaż w kalendarzu wykreślonych już zbyt...