Dobraliśmy się jak sól i pieprz Czasem na siebie patrzymy Czasem krzyczymy Niekiedy do siebie pasujemy Pod ciekawskim księżycem Na granicy brzegu dnia i fal nocy Kochamy się wściekle Sól wymieszana z pieprzem Na językach I zapominamy, że nie pasujemy Do siebie Na chwilę wypełnieni Małym szczęściem (3.IX.2024)
wtorek, 3 września 2024
piątek, 5 kwietnia 2024
Proza i poezja
Nie uciekniesz przed wszystkim
Musisz prasować, jeść, zmywać
Pić światło księżyca, czytać słowa
I chociaż w kalendarzu wykreślonych
już zbyt wiele dni, głosu nie ściszaj
Otul się w sny, śpiewaj jasność dnia
I z godnością przyjmuj, że Kloto ciągnie twoja nić
Nieustannie — Lachesis jeszcze czuwa
Filozoficzne pytanie „co na obiad” rozwiązuj
Intuicyjnie, zgodnie z zawartością lodówki
Możesz też pójść do sklepu albo do restauracji
Zamówić marzenie
Nikt nie wie jak żyć, a każdy żyje
Po co pytania? Dla odpowiedzi?
Możesz czytać eseje Kierkegaarda albo bielić drzewa
Dopóki jeszcze przepisy zezwalają i na to czas
Zawsze dojdziesz do tego samego końcowego punktu
I wtedy cykl zacznie się od nowa
Nie zapomnij nakarmić psa
[5.IV.2004]
wtorek, 20 lutego 2024
poniedziałek, 12 lutego 2024
Ci, którzy szli
Błogosławieni, którzy nie napotkali nigdy chwastów,
kiedy szli drogą
Błogosławieni, którzy usłyszeli głos kukułki
i szumiącą pieśń lasu
o poranku
Błogosławieni, którym bluszcz nie odbierał oddechu
i nie plątał stóp
Błogosławieni, którym kaci nie odcinali głów
na podstawie kopert z kartką
bez podpisu
Błogosławieni, którym wicher nie zmiótł domów
i mogli wypić kawę, wejść w sen
spełnić marzenie
Błogosławieni, którym obce ręce nie wyciągały się
do kieszeni zamiast do uścisku dłoni
Błogosławieni, którym obce ręce nie sięgały
po oblubienice, zamiast po braterstwo
Błogosławieni, którzy usłyszeli szum strumyka bystry
i zgasili w nim swe pragnienie
wypalające otchłanie
Święci, o, święci ci, których plamy na słońcach dusz
to nikłe zaledwie cienie gasnące,
którzy zdołali odnaleźć ratunek
[12.II.2024 r.]
wtorek, 30 stycznia 2024
Moja mowa
We własnoręcznie zrobionych togach
Próbują dotknąć mojej mowy
Twierdzą, że godom
Riśtiś, czasem tak bywa
Ale to nie w te słowa sie oblykom
Wmawiają mi sprechen sie bitte
Oh noł, ja, majne oma szprechała
Lecz moja mowa jest już inna
Wolna
Moją mowę starają się zlekceważyć
Językami tryskającymi wrogością
Choć zliczone procenty mówią coś innego
I stałem się zwierzęciem na wymarciu
W głośnym ryku zblazowanych
Moja mowa mnie chroni
I książki, które z niej wyrastają
Nie zbłądzę
[29.I.2024 r.]
W innym życiu
W innym świecie
O ile takie-taki nastąpi
Wszystko zmienię
Napiszę się na nowo
Dłoni mych rysopis
Z drzewa zerwę zielony liść
Ze świeżym układem żył
Napiszę na nowo
Precyzję z ust wyrazów
Pachnące jutrzenki
Oczy mądrością zeszklone
Łagodne w książkach zmierzchy
Wynajdę nieznane owoce
Odkryję odległe fale
Napiszę na nowo
Ona-on-ono
[28.I.2024 r.]
Dobraliśmy się jak sól i pieprz Czasem na siebie patrzymy Czasem krzyczymy Niekiedy do siebie pasujemy Pod ciekawskim księżycem Na granicy b...
-
Miasto masa na szynach Lub na popopękanym asfalcie slalom wśród dziur Prędkość wolność zatrzymaj się Tu mieszkasz tu żyjesz Jesz śpisz śnisz...
-
Nie uciekniesz przed wszystkim Musisz prasować, jeść, zmywać Pić światło księżyca, czytać słowa I chociaż w kalendarzu wykreślonych już zbyt...
-
Niosąc miłosną pieśń do smogu, bez barwy i kształtu, Poprzez zatopione w wieczorze stukające ulice, Tłukąc z nieuwagą brzeg płyty winylowej ...