czwartek, 3 grudnia 2020

„Nieuniknione”




Kiedy już zostanie po mnie puste miejsce
Kiedy mnie zabraknie
Gdy odejdę
Kiedy przejdę na drugą stronę
Gdy zgasnę
Kiedy zasnę na wieki
Gdy znajomi pogrążą się w żałobie
Kiedy was opuszczę
Tak wiele określeń na jedyną ostateczność
Nazwy ukrywają sobą prawdę
Tuszują czarnym atramentem proste i zwykłe
Chwile

Kiedy więc trafi mnie po prostu szlag
Nie tęsknij za mną
Zapomnij
Jak zapomniano Babilon
I Aleksandrię
I jak pamięta się tylko kilka faktów
O prastarych Atenach
I nie wie, gdzie stały tętniące
Życiem wioski, tam teraz tylko
Bujność traw

I tak zapomnisz
To nieuniknione


[26.XI.2020 r.]

wtorek, 1 grudnia 2020

„Zamordowane pieśni”

















































Tak wiele pieśni
Nie zdąrzyliśmy zaśpiewać
Przepadło tyle nut, okazji

Czyżby gitara zawiodła?
Głos, który miał zwielokrotniać, 
Zamiast ograniczać?
Zabrakło pomysłów
Na nowe kompozycje?
W świecie, w którym 
Tworzenie się nie ma końca?
Zabrakło słów

Gdzie są niewykorzystane dotyki?
Czy pocałunek, który chciałem ci dać, 
Ale nie było okazji, to jest jeszcze pocałunek
Czy może nigdy nim nie był?
Czy to pieśń białego łabędzia
Zamykającego świat powieką?

Niezaśpiewane pieśni są trupami
W nieustającej masakrze wszystkiego
Co nigdy się nie zdarzyło
Ale mogło, bo zaistniało wiele innego

Pieśni nigdy dosyć
Jak krwi
Jak morderstw w bocznych ulicach
Dymiącego miasta

Pieśni się nie dokonały
Zostały zarżnięte przez przypadek
Krążący wciąż i wybierający
Kto zaśpiewa
A kto już nie

Pieśni to ciało obmywane przez dłonie
I śpiewane przez nabrzmiałe języki
Nie-pieśni to martwe ptaki z kulą w piersi
Zaledwie raz mniejszej
To nie-miłość i nie-radość
To nie-byt 
I milczenie rąk i milczenie języka

Śpiewaj pieśni, póki nie za późno
Śpiewaj je w wysokich trawach
Śpiewaj przed południem
Śpiewaj między nogami
Śpiewaj pod żółtą bluzką
Śpiewaj na Alei Lenina
I śpiewaj w jesiennym parku
Śpiewaj w powalającym zmęczeniu
Śpiewaj w rozgniatającej samotności
Śpiewaj pod Księżycem, 
Śpiewaj płodne pieśni życia
Póki możesz,
Póki noc nie zżarła twoich wnętrzności


[25.XI.2020 r.]

niedziela, 29 listopada 2020

„Całą noc leżę wpatrzony”
































Całą noc leżę wpatrzony
W deseń Mordoru
I czekam na świt

A potem cały dzień
Czekam na noc
Leżąc wpatrzony
W nieśmiertelne światło

Jestem chory
Przez całe życie
Czekam na coś, 
Co nigdy nie przychodzi
Zagląda tylko
Przez uchyloną firankę
W otchłań mojego pokoju

Zawsze mijasz mnie, 
Kiedy cię potrzebuję
I przychodzisz, gdy lecę już
Poza siebie

[25.XI.2020 r.]

czwartek, 26 listopada 2020

„Szkic”

































Widziałem kiedyś film „Jízda”
I zawsze chciałem zatopić się
W miodowych ustach Anny Geislerovej
Pod równie miodowym niebem 

Później widziałem film Królowa chmur
I zapragnąłem zobaczyć opadającą dla mnie
rozbujanym zbożu sukienkę Anny Przybylskiej

Niestety jestem tylko szkicem, 
Który stworzył złamany ołówek
Na poplamionej i zmiętej kartce

Nie potrafię się wydostać poza jej 
Prostokąt, pozostanę tam na zawsze
Półprodukt z wczoraj
Jutrzejszy 
Śmieć


[25.XI.2020 r.]

środa, 25 listopada 2020

„Tramwaj nr 7”

 


Pokruszone cegły za szybami,
Na których siedzą smugi cieni
Dom za domem w dekonstrukcji
Mur za murem

Za każdym zakrętem jest nowy komin
Z którego miasto wypluwa płuca
Czarne od przeludnienia

Komin za kominem, zakręt za zakrętem
Pejzaże jak z de Chirico
Szare mury obronne miasta
Przed konkwistadorami wiosny

Gryziesz pajdę z margaryną i cukrem
Liczysz rzędy kominów
Nie ma drzew morwowych
Nie ma już sadu

Śnisz dom za domem 
Bliźniacze fasady i twarze
Skrzyżowanie z tramwajem nr 11
Ciągłość i niezmienność
W danej chwili
Śnisz dziwne miasta
Bez końca

A potem się budzisz
W takim mieście
I wychodzisz na poszukiwanie
Morwowego drzewa
Z dala od szyn
Tramwaju nr 7
Choć tak naprawdę
Numer nie ma tu znaczenia

[25.XI.2020 r.]

niedziela, 5 lipca 2020

Horyzonty
































Smukła jak strzała linia twoich nóg, dziewczyno
Zanurzonych piętami w wody tle
I wysmukła jak nić linia horyzontu
Tak blisko, tak blisko
Lecz nigdy się nie spotkają

Wędrować chcę po horyzont
Po nóg twoich kres
wysmukłym cieniem dłoni
Aż posypie się morza szum
Morza dreszcz z nieba

[5.VII.2020 r.]

Dziękuję za udostępnienie zdjęcia fotografowi Kami Soiecka!


piątek, 5 czerwca 2020

„Bez parasola”



Przed rogiem domu
Niemal tuż przed klatką schodową
Ciężkie ogromne krople
Deszcz zawsze pada za wczseśnie
Nikt go nie prosi poza garstką złaknionych
Ogrodników i romantyków
I wężowatych łodyg porosłych liśćmi
Zostałom kilka kroków
Kilka mgnień najmniejszej wskazówki zegara
W przestrzeni ograniczonej parkingiem
Gazonem i pstrą żelbetonową płytą
I zawahałem się
Bo mogłem w kilka chwil
Otwierając drzwi, za którymi czaiły się
Suche, przyciemnione schody
Wyplątać się z plątaniny kropel
Albo znów, znów pozostać obojętnym
Na nawałnicę niewidzialnej wody
I tuż przed północą
Powrócić do tych pszennych dni
Ignorujących deszcz, gdy w środku
Huczała młodość i wszystko jeszcze
Było możliwe
I były rzecz i sprawy
Istotniejsze od wojen i wypłaty
Ważniejsze od parasoli

[5.V.2020]

niedziela, 31 maja 2020

"Nożyczki i długopisy"













Twoje oczy dotykają
tych powierzchni
i twoje palce
ulice papilarnych linii
nie zastanawiają się
co robią
robiły, będą nadal

wchodzić w kontakt
z małymi przestrzeniami
wycinkami całości

władcze decyzje
o błahych konsekwencjach
nieodwracalnych
ciąć i pisać
to budować katedrę
i zmieniać bieg zdarzeń
za sto lat i tak
nieważnych

napisać kilka słów
wyciąć wiersz z notesu
zamknąć w mroku koperty
dotyk tak bliski
jak skupione spojrzenie
bez twoich koniuszków
nie powstanie list
i nie nadejdzie
wiosna


[31.V.2020]


Zdjęcie ilustrujące wiersz wykonała Magda Knieja. Zamieszczam je dzięki uprzejmości Autorki, za co serdecznie Jej dziękuję, także za inspirację do wiersza, którą było właśnie to zdjęcie.





\

Proza i poezja

Nie uciekniesz przed wszystkim Musisz prasować, jeść, zmywać Pić światło księżyca, czytać słowa I chociaż w kalendarzu wykreślonych już zbyt...